kszając jej wysmukłą postać. Wysoko w górę, zwycięzka i czysta, niesie owe symboliczne zwierciadło. Czuje w tej chwili jakby mistyczny prąd, biegnący od niej ku temu tłumowi, dla którego jest uosobieniem prawdy! Czuje się dumna i upojona tą tryumfalną apoteozą, wciela się w przedstawioną postać, zdaje się jej, że sama, kłamiąc, zwycięża kłamstwo!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Po pięciokrotnem podnoszeniu się, wśród huraganu oklasków, zapada kurtyna. W jednej chwili cała scena zapełnia się tłumem osób.
Helena, z góry, ze swego rusztowania, patrzy na to morze głów, które wznoszą się ku niej z wyrazem uwielbienia.
Członkowie komitetu podają jej ręce, dopomagają stanąć na ziemi. Ona, zgorączkowana, z drżącemi wargami, zeskakuje wreszcie z rusztowania. Nie rozróżnia jeszcze nikogo, upojona tryumfem i gorączką. Nagle widzi przed sobą schylającego czoło mężczyznę i słyszy głos Drzewieckiego.
— Pan Hohe!