lica twoje zarumienią się nie raz jeden. Ja — ręce umywam. Nie dziękuj mi pani za te nieudolne słów kilka, które, pisząc o tobie, skreśliłem. To ja miałem wykwintną rozkosz przywoływać znów z głębi mej pamięci tę wizyę prawdy, której pani dałaś swe kształty. Prawda była zawsze mym ideałem, obrałem ją sobie za gwiazdę przewodnią mego życia. Lecz gwiazdy są wysoko i niedościgłe dla rąk zwykłych śmiertelników. Trzeba więc zadowolnić się wspomnieniem. Wszak prawda?...
Zechciej pani przyjąć zapewnienia mego głębokiego szacunku, z jakim zostaję
Odpisuję panu natychmiast przez tegoż samego posłańca. Dziękuję za książki. Gwiazdy często znużone świeceniem z wysokości schodzą na ziemię i odwiedzają salony Towarzystwa zachęty sztuk pięknych, pomiędzy drugą a trzecią po południu.
Cały ten tydzień jestem szalenie zajęty. Kończę dwie nowele, piszę trzy kroniki, mam dwie premiery i dużo innych obowiązków. Z żalem więc nie mogę korzystać z uprzejmej dobroci