Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/18

Ta strona została skorygowana.

Czuła w nim głuchy żal za wniesienie zbyt małej sumy posagowej, podczas gdy on, jeden z tych, którzy na targu małżeńskim dobrych związków szukają, liczył na podwójną sumę rozporządzalnej gotówki.
— Pójdziesz ze mną jutro do hypoteki — mruknął — należy uprzedzić twego opiekuna.
— Dobrze!
— O jedno jeszcze cię proszę... skoro wieczorem jesteś sama, siedź spokojnie w swoim pokoju a jeżeli już koniecznie bzik cię napada, przynajmniej rolety pospuszczaj!
Na drobną twarzyczkę Heleny wystąpiły płomienie.
— Co się stało? — spytała, skubiąc nerwowo kieszenie szlafroka.
— Kolega mój biurowy, Tolnicki, ten, który mieszka naprzeciwko, mówił mi wczoraj, iż widział cię tańczącą w lekkiem bardzo ubraniu. Lampa zapalona była po za tobą, widać cię było doskonale przez okno. Czy się nie wstydzisz?...
Helena chwilę walczyła z sobą, wreszcie parsknęła śmiechem.
— Och! tańczyłam taniec z szalem, wiesz ten taniec, który babcia na balach w trzydziestym piątym roku tańczyła...
Świeżawski uderzył pięścią w biurko.
— Twoja babka jest waryatka a ty jesteś jej nieodrodna wnuczka... — wyrzekł surowo.
— Helena u kolan mu przyklękła.
— Nie gniewaj się — prosiła — ciebie nigdy wieczorem niema w domu, babcia idzie spać o ósmej, nudzę się śmiertelnie... wczoraj chciałam się rozerwać! Teraz będę zapuszczać rolety...