się mną zajmują. Życie moje czyste, niemam sobie nic do wyrzucenia...
Hohe głowę przechylił jak kot i uspakajać ją zaczął.
— Ciszej, ciszej, cóż za temperament!... Wszystkim plotkom winny pozory, jakie pani dajesz!
— Pozory? — podjęła Helena — pozory, to czcze słowo, to żer dla próżniaków i starych dewotek.
— Nie, moja piękna prawdo! — odparł Hohe — pozory, to choć fata morgana, ale to one właśnie stanowią o szczęściu, szacunku i karyerze człowieka. Możesz robić, co chcesz, byleby o tem nikt nie wiedział. Zapamiętaj to sobie. Peché caché est à moitie pardonné. Dlaczegoż do zbrodni grzechu dodawać jeszcze zgorszenie?...
— Jeżeli jednak grzechu niema...
— Och!... Zawsze się w pozorach jakiś mały grzeszek znajdzie.
Zatrzymał się na środku placu, na który znów wrócili.
— Chciałbym tak z panią porozmawiać otwarcie i szczerze! — zaczął, szukając w cieniu jej oczów — bo Bóg świadkiem, szkoda mi pani serdecznie. Widzę, iż toniesz w bezładnym chaosie jakichś dziwnych a szkodliwych wyobrażeń. Nieznaną ci jest sztuka życia. Płoniesz, jak motyl, tańcząc koło świecy i nie wiesz nawet, co to jest rozkosz ciepła? Prawda, zgadłem?
Ręki jej szukał w koronkach płaszcza, którym była owinięta a znalazłszy, położył na swej wypieszczonej kobiecej dłoni i drugą ręką po wierzchu delikatnie gładził.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/180
Ta strona została skorygowana.