Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

Helena porwała się nagle na ten głos, który wstrząsnął nią całą.
— Cóż stąd? — wyrzekła gorączkowo — to twój gość... ja człowieka, który okradł własną żonę w swoim domn, nie przyjmuję... Baw go, jeżeli ci tak miły.
Świeżawski postąpił ku niej, zamknąwszy drzwi za sobą.
— Hegiel więcej wart w oczach świata, niż jego żona, która z domu uciekła! — wyrzekł półgłosem — gdyby nie po jej stronie była wina, byłaby Heglowa pozostała w domu. W takich wypadkach trzeba umieć postąpić. Dziś Hegiel ma po swej stronie opinię, bo został na miejscu. Dlatego możesz go pani widzieć w swoim domu!
Ostatnie słowa wymówił z ironią, podszedł do tualetki i zaczął głowę skrapiać wodą portugalską. Helena podniosła się z łóżka i zbliżyła do męża.
— Bronisz Hegla, bo jesteście obaj z jednej szkoły! — wyrzekła przez zaciśnięte zęby. — Ty taksamo, jak on, jesteś w stanie okraść mnie do szczętu, tylko, że ja nie jestem Heglową, mam dosyć sprytu i więcej się w pole wywodzić nie dam...
Po twarzy Świeżawskiego przemknął ironiczny uśmiech.
— Bardzo pięknie — wyrzekł — bardzo pięknie!
Czesał sobie teraz wąsy szczoteczką i przyglądał się uważnie swoim brwiom i rzęsom, jak to zwykle czyniła Helena.
Ona patrzyła na niego z nienawiścią, która nagle zaczęła nurtować jej serce. Dawniej czuła dlań pogardę, chwilami bawił ją, dziś jednak czuła,