Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/185

Ta strona została skorygowana.

iż zaczyna go nienawidzieć i pożar gorączki, która jej duszę trawiła, starała się uśmierzyć falą tej nienawiści.
Wyrwała mu z ręki szczoteczkę i flakon z wodą portugalską.
— Połóż, to nie twoje! — krzyknęła — wiedz o tem, że widziałam Basię, wiem o wszystkiem, słyszysz, wiem o wszystkiem!
On odwrócił ku niej głowę i jasnemi niezmąconemi źrenicami spojrzał w jej twarz rozpaloną.
— I cóż stąd? — zapytał ze zdziwieniem w głosie. Czy chcesz mi pani wyświadczyć zaszczyt i być zazdrosną o mnie? Uprzedzam panią jednak, że wybrałaś się nie w porę. Kto tak, jak pani, bawi się na swoją rękę... ten powinien mężowi zostawić wolność zupełną...
Helenie zaiskrzyły się oczy, wyprostowała się dumnie, silna swoją nieskazitelnością.
— Bawi się na swoją rękę? — zawołała drżącym z oburzenia głosem — milcz pan!... Wiesz sam dobrze, iż jestem uczciwą kobietą i nie mam sobie nic do wyrzucenia... Jak śmiesz mnie równać ze sobą?
Lecz on powstał z krzesła i, kołysząc się, wolno ku drzwiom zmierzał. Stanąwszy w progu, odwrócił się ku niej spokojny i uśmiechnięty.
— Co się z panią dziś dzieje? — zapytał — rzucasz się pani, jak furya, zapominając, że sama wprowadziłaś pomiędzy nami ten sposób życia, na który oboje nie uskarżaliśmy się do tej chwili!...
Helena wyciągnęła rękę, jakby chcąc przeciąć płynące ku niej słowa.
— Nie ja! — zaczęła — nie ja sama wytworzyłam ów sposób życia, o którym pan mówisz. To, co mnie otacza, wyszło z pierwszego błędnego