Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

i przyswoiła sobie dużo tam wyrażonych zapatrywań, gdyż było napisane gładko a płytko, w sam raz dla jej umysłu, świeżo pociągniętego pokostem pewnych wiadomostek. Uderzyła ją w książce tej niezwykła potulność i nieledwie pokora w wyrażaniu swych zdań o tych, co piórem oddawna i jako potentaci władają, w przyznawaniu im talentu, zręcznie i sprytnie, w wykazywaniu słabych stron tegoż talentu, oraz sprowadzanie go najczęściej do minimalnych rozmiarów. Skoro zaś dorwał się do młodej drużyny, do tej, co dopiero zaczynali a niebezpiecznymi mu nie byli, odmawiał im wykształcenia, zdolności — słowem, ścierał ich na miał drobny i nic w przyszłości nie wróżący. Czasem jednak, czując lwie pazury, dodawał: „czas pokaże“, „życie dowiedzie“. Lecz gdy mówić miał o Bornie, wtedy pozwalał bujać swemu ukrytemu temperamentowi. Z początku starając się dowieść, iż Born jest tylko pseudo-naturalistą, przyznawał mu pewne zdolności, lecz nagle, z chwilą, gdy sam z krytyka przeszedł w rolę nowelisty o mglisto sentymentalnych tonach, natarł na Borna z fantazyą średniowiecznego rycerza. Dobywszy z kołczana strzał, na którym wypisał: tradycya, obyczajność, rodzina, zaczął niemi wojować na prawo i lewo, zarzucając Bornowi dobrowolne przebywanie w błocie, odwracając z wykwintnym grymasem swój nos krogulczo skrzywiony od nędzarzy fizycznych i moralnych, między którymi Born rad przebywał i wskazując „zdrowe i świeże“ tematy o „podniosłym nastroju“, prawił o zmysłowym i niemoralnym wpływie dzieł, opisujących opłakane stosunki, w których niższe warstwy społeczeństwa żyć i umierać muszą.