Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

I ściskał ją tak silnie w swych ramionach, że aż dżety frendzli zdobiącej jej płaszcz pękały z suchym trzaskiem zerwanych nitek. Kapelusz mu spadł na tył głowy a on ustami ust Heleny szukał, której oczy z zielonych, stawały się prawie czarne, matowe i traciły blask, jak nagle zgaszone świętojańskie ogniki.

. . . . . . . . . . . . . . . . . .


List Heleny do Hohego.

Po powrocie do domu piszę tych słów kilka. Piszę jak nieprzytomna, nie wiedząc prawie, gdzie jestem i co robię. Może masz pan racyę, mówiąc, że jestem chora i wyczerpana. Tak czuję, że nie mam sił, gorączka mnie trawi. Być może, iż życie moje światowe, pełne blasku i przepychu, odebrało mi zdrowie, lecz co pan chcesz, ażebym robiła w tych warunkach, w jakich obecnie żyję? Jedynie jeszcze przy panu znajduję uspokojenie i to dziwna, pan jesteś jedynym człowiekiem, któremu ufam zupełnie. Pytałeś mnie, czy pozwalam, ażebyś się zajął uzdrowieniem mej duszy i ciała? Odpowiedziałam — pragnę! Kto wie jednak, może uzdrawiać ciało będzie zapóżno! Jednak dusza moja do ciebie należy. Weź ją, oddaję ci ją najzupełniej, wierzę, iż będzie przy tobie szczęśliwą. Drżę cała. Piszę te słowa w nocy, siedząc nawpół ubrana, wszyscy śpią, ja czuwam! Jakkolwiek zakazałeś mi myśleć — myślę, lecz już nie tak jak dawniej.... staram się myśleć po twojemu!... Tulę się myślą do twego ramienia, zamykam oczy i zdaje mi się że czuję rękę twą na mej głowie. Co pan robisz