wstręt niepohamowany do wszystkich mężczyzn, z wyjątkiem Hohego. Wstręt ten rozciągał się i na „małpy mojej żony“, na męża, na Borna — słowem na wszystkich tych, którzy dawniej byli jej obojętnymi, lub miłymi, czy to z powierzchowności, czy z obejścia. Gdyby jednak ktokolwiek kazał jej nakreślić postać Hohego, to pomimo, iż go miała pełno w swej pamięci i źrenicach, nie byłaby w stanie tego uczynić. Jakaś zasłona kryła go przed nią, zasłona jej własnej krwi, która zalewała jej oczy i mąciła zmysły.
Ukrywszy list do Hohego w głębi szuflady komody, pod stosem ręczników, Helena usiadła raz jeszcze i położywszy teczkę na kolanach pisać zaczęła.
Muszę cię zawiadomić, iż jutro czwartku u mnie nie będzie. Czuję się trochę osłabioną i zmęczoną życiem, które pędzę. Potrzebuję odetchnąć, odpocząć, może zmienić kierunek myśli. Jednego z tych dni wpadnę do ciebie i pomówię z tobą o tobie samej. W ostatnich czasach dużo rozmyślałam i zastanawiałam się nad sobą. Doszłam do przekonania, iż życie, jakie pędzimy, zabiera nam siły i wyniszcza zdrowie. Całuję cię serdecznie.
Wsunąwszy ten list w kopertę i położywszy adres, nie zastanowiła się nawet, jakiem była w tej chwili echem Hohego. I tak, jak pisząc do Hohego,