i lokalizował, warszawiankom jako ich portrety podając.
W gruncie rzeczy jednak Helena nie czuła się bynajmniej chorą i osłabioną, pomimo nocy bezsennych, które teraz spędzała na gorączkowem rozmyślaniu. Gdyby jednak Hohemu podobała się bladość trupa, Helena postarałaby się o nią, tak wielkiem było pragnienie jej zadowolnić go we wszystkiem. Gdy w nocy leżała bezsennie, przechodząc w myśli jego słowa, nizała je na sznur pamięci, jak paciorki. Powiedział to, całując jej ręce; tamto, szepcząc tak blizko, że czuła jego oddech na swej twarzy. Wszystko wiązało się teraz w niej ze wspomnieniem zmysłowem. I łakomie chciała wywołać dalej te fakty i wiążące się z niemi wrażenia, jak ktoś bardzo spragniony pije trochę wody po kropli, by mieć złudzenie większej miary ożywczego napoju. Przez tych kilka tygodni nauczyła się udawać fałsz i obłudę. Niepewnie jeszcze stawiała swe pierwsze kroki, jak pensyonarka, nielogicznie, źle i niezręcznie. Lecz będąc już na progu świata obłudy, nie cofała się, owszem, wsuwała się doń cicho, zamykając oczy w zmysłowem upojeniu.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Włożyła na siebie suknię, płaszcz, oblała się heliotropem, który zmieszała obecnie nawpół z White rose i, schyliwszy się ponad komodą, zaczęła szukać woalki. Hohe bowiem prosił, aby nakładała woalkę na twarz, ile razy miała się z nim widzieć. Przetrząsając pudełka, znalazła szmat białej iluzyi. Zwinęła ją w kłębek i wsunęła do kieszeni. Poczem zbliżyła się do babki, która drzemała na swym fotelu z frywolitami w ręku.