Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

życia człowiek, który sam nie potrafi utrzymać się na moralnym poziomie, moralnym w tem znaczeniu, jakie prawa boskie i ludzkie nam naznaczyły.
Podniósł szklankę do światła i patrzył przez chwilę, krzywiąc się wykwintnie.
— Ci żydzi, nawet szkła porządnie wytrzeć nie umieją — dodał zmienionym głosem, lecz prędko do obranego tematu powrócił. — Gdy czytałem „Maryśkę Olejarek“, naprzykład ów rozdział, gdy Maryśka w przededniu urodzenia dziecka szoruje podłogę, kąpiąc się w mydlinach i brudnej wodzie, doznałem formalnie nudności. Passer l’expression, ale torsye mnie porywały!... Czy po to dana jest nam możność pisania, aby kalać się podobnymi obrazami! Tyle jest poezyi na świecie, w naszej duszy, dokoła nas samych, po co sięgać do rynsztoków, gdzie żyją odpadki społeczeństwa...
Drzwi otwarły się znowu, pies zawył przeraźliwie, kelner postawił kurczę na stole.
— Czy po wiedeńsku? — zapytał Hohe — przyglądając się troskliwie kurczakowi.
— Nadziewane, myślałem, że wielmożny pan będzie jadł tak jak zawsze — odparł kelner, zabierając się do otworzenia butelki.
Hohe zaczął kaszlać i przyglądał się pilnie zastawie stołu.
— Gdzież sałata!
— Zaraz będzie! — odparł kelner — dużo gości nagle się zeszło w głównej sali. Nie możemy wszystkiemu nadążyć.
Wyszedł i znów drzwiami trzasnął.
Hohe zabierał się do jedzenia, systematycznie, delikatnie i ostrożnie.
— Udko, czy skrzydełko? — zapytał — podając Helenie z wdziękiem półmisek.