Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/226

Ta strona została skorygowana.

Ona machinalnie wzięła kawałek kurczęcia, nie patrząc na to, co bierze.
— Trochę nadzienia, sypkie, ale zdaje się będzie niezłe.
Zasiadł wygodnie i umaczał usta w kieliszku.
— Lura, ale pić można.
Jadł przez chwilę, lecz znów koło Borna myśl jego krążyć zaczęła.
— Zkąd pani znasz Borna? — zapytał.
— Och, znam go bardzo dawno, brat mój, jak pan wie, pisał, byli z Bornem w jednym obozie. Born bywał u nas w domu. Babcia go bardzo lubiła.
Hohe brwi do góry podniósł.
— Brat pani? Ach tak! Autor katechizmu pesymisty, ten, który pierwszy zwątpił, tak, tak, przypominam sobie. Musiałaś pani być wtedy dzieckiem!
— Tak, wtedy nie zwracałam zbytniej uwagi na słowa mego brata, choć niejedno później odbiło się na mem życiu.
— Born zapewne starał się panią przepoić swemi doktrynami, starał się być pani mistrzem...
— Nie!... Born rozmawiał ze mną o czem innem...
Hohe podniósł w górę rękę, w której trzymał widelec.
— Ręczę, że ten rozpustnik kochał się w tobie.
Helena duszkiem wychyliła swój kieliszek.
Nie wiem, czy się we mnie kochał — odparła z niedbałością, ale to wiem, iż chciał i namawiał mnie, abym rozstała się z mężem!
Hohe zmiął serwetę i cisnął ją w róg szezląga.
— Nikczemnik! — wyrzekł — nikczemnik!...
Nastała chwila milczenia. Helena patrzyła w puste dno kieliszka na pozostałe kilka kropel różowa-