— Czy Born mówił ci kiedy o mnie?
— Och! — odparła, ożywiając się nagle Helena pod wpływem wina i szalonego rozdrażnienia, jakie nią targało — nieraz, nazywał cię nieukiem, obłudnikiem, niewdzięcznikiem...
— Och!
— Tak, mówił, że pracujesz w dzienniku, założonym przez żyda, uczciwego (według niego) człowieka i w pobocznych broszurach napadasz na żydów, lecz strzeżesz się w szpaltach tego pisma umieścić cokolwiek przeciw nim!
Hohe przygryzł wargi.
— Podobno ów założyciel pisma miał przodków izraelskiego wyznania — wyrzekł przez zęby — ale owa osoba ochrzciła się przed śmiercią i obecnie redakcya nic wspólnego z tą rasą nie ma. Pan Born pieni się ze złości, że zgniotłem go na miazgę w mych krytykach... źle jednak robi! Zdołałem mym wpływem odsunąć druk jego „Paryasów“ i natomiast pomieściłem „Libelulę“ Tehany. Jeżeli Malewic, nadeśle nam z Włoch swe wrażenie, pan Born długo czekać będzie na pomieszczenie swej rynsztokowej powieści.
Zatrzymał się, nabrał tchu i dodał:
— A, nieuk, obłudnik, niewdzięcznik! Dobrze, dobrze!...
— O, to zaledwie dziesiąta część tego, co o panu zwykle ten człowiek mówi. Nieprzypominam sobie nawet już epitetów, którymi zwykł obdarzać pańskie nazwisko, ale... przyniosę panu jego list, list, który do mnie napisał, w chwili, gdy namawiał mnie do rozstania się z mężem!... Jest tam mowa o panu!...
Mówiąc te słowa, Helena gwałtownie zaciskała palce koło podstawy kieliszka. Ogarniał ją gniew
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/228
Ta strona została skorygowana.