Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/234

Ta strona została skorygowana.



IV.

Ulegając namowom Hohego, udała się Helena jednego słonecznego popołudnia do ciotki Julii.
— Oszczędzaj staruszkę! — prosił ją Hohe — dlaczego sprzeciwiasz się jej, głosząc wręcz przeciwne jej przekonaniom zasady. Zresztą pani moja obecnie zmieniła się chyba trochę. Wpływ mój zdziałał wiele. Nie spodziewałem się nigdy podobnej przemiany. Ręczę, iż ciotka Julia byłaby mi wdzięczną za pracę, jaką podjąłem nad twojem odrodzeniem! Idź, idź a gdyby nawet coś się sprzeciwiało twoim zasadom, przemilcz. Milczenie, to złoto, ono za nas mówi... Co zyskasz na tem, że rozjątrzysz jedną więcej osobę na siebie? Przyjaciół, przyjaciół, jaknajwięcej przyjaciół, zapamiętaj to sobie.
Helena cokolwiek zmieszana, weszła do pokoju ciotki. Staruszka siedziała na swym fotelu naprzeciw okna i przez okulary czytała Bérangera. Uśmiechała się, kiwając głową. Była cała biała, różowa, w promieniach słońca.
Zobaczywszy wchodzącą Helenę, wyciągnęła ku niej rękę.
— Jak się masz? — wyrzekła — dobrze, że przychodzisz, chciałam właśnie pisać do ciebie!