Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/236

Ta strona została skorygowana.

was razem w Alejach, jadących powozem. Wyglądaliście bardzo ładnie...
Na Helenę uderzyły ognie.
— Pan Born — wyrzekła z gniewem — lepiejby zrobił, pilnując swych spraw a nie mieszając się do cudzych!... Pan Born nie jest bez zarzutu wobec opinii, pan Born...
Ciotka wzruszyła ramionami.
— A ciebie co ukąsiło? Rzucasz się, pleciesz bez najmniejszego sensu. Born jest pisarzem zdolnym i człowiekiem uczciwym...
— Co do pisarza... pozwoli mi ciocia nie odpowiadać, nie czytam bowiem tych dzieł, wychodzących z rynsztoka i kreślonych w celu rozmnażania rozpusty i podniecania zmysłowości, co zaś do człowieka, mam o nim sama wyrobione przekonanie i gdyby ciocia wiedziała to, co wiem ja, z pewnością nie nadawałaby mu miana „uczciwego“ człowieka.
Ciotka Julia poruszyła się niecierpliwie.
— Jeżeli na tych samych podstawach na jakich potępiasz jego dzieła, opierasz zarzuty, jakie czynisz Bornowi, jako człowiekowi, kruche są one, złe i wychodzące z błędnego rzeczy pojęcia. Zawsze wierzyłam w uczciwość Borna, jakkolwiek czasami, zwłaszcza w pierwszych chwilach jego pisarskiej działalności, nie chwaliłam formy, w jakiej przekonania swe wyrażał, chociaż zawsze wiedział, dokąd zmierza i od swych przekonań nie odstąpił na jotę.
— Być może — odparła Helena — jednak ja nie życzę sobie, aby Born bywał nadal w mym domu. To, co mam mu do zarzucenia, oparte jest na pewnej podstawie.
— Sprzeciwia się to zapewne zasadom twego katechizmu...