Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

temat, nie prędko wyczerpie swe argumenty. Szybko więc powstała i zbliżyła się do staruszki.
— Ja tu — wyrzekła — właściwie przyszłam z prośbą. Pragnęłabym, aby ciocia zechciała mi dopomódz do pozbycia się natręctwa kogoś, komu zawdzięczam w życiu wiele chwil przykrych i poniekąd to złe przekonanie, jakie mają o mnie ludzie... Chodzi tu o pana Fajfra...
— O Fajfra?
— Tak, od pewnego czasu pan Fajfer kompromituje mnie, prześladuje mnie swoją osobą. Na ulicy towarzyszy mi... i... słowa jego przekraczają granice nakreślone przez proste poczucie godności kobiecej... Chciałam prosić ciocię o zakazanie panu Fajfrowi podobnego prześladowania mnie... To mi zaczyna na seryo szkodzić w oczach świata...
Stała tak naprzeciw ciotki, trzymając ręce splecione w małdrzyk, spuszczając oczy i dobierając z trudnością wyrazów.
Ciotka Julia pokręciła głową.
— Proszę, proszę... Powinnabym dla ukarania cię i wykazania, jakie skutki może pociągnąć wasza rozkoszna obecna kokieterya ze studentami, powinnabym nie chcieć wdawać się w tę sprawę. Chodzi mi tu jednak więcej o tego smarkacza, niż o ciebie. On ma zdawać egzamin, ty zaś masz dość sprytu i energii, aby w danym razie sama znaleźć sposób na jego... jak nazywasz obecnie... prześladowanie... Zawołam go i natrę mu uszów!...
Helena musnęła lekko rękę staruszki.
— Dziękuję cioci!... O jedno jeszcze proszę... niech mu ciocia nie mówi, że to ja ją o interwencyę prosiłam. Pan Fajfer jest mściwego usposo-