Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

tyki, co mówię, obrzucając błotem, krzycząc o zwierzęcości, zbydlęceniu, cud poczęcia i tworzenia się w łonie kobiety drugiej istoty, biorącej razem z jej krwią życie, ruch — słowem ową duszę, o której tyle mówią ci wszyscy moraliści, niepomni, iż cała tajemnica tkwi właśnie w owej potędze, kryjącej się pod sercem każdej ciężarnej kobiety!
Z ust Heleny nie schodził uśmiech ironii.
— Moja Jadziu — wyrzekła powoli — mów co chcesz, wolę jednak widok Wenery milońskiej, niż postać kobiety... w interesującym stanie.
— Dlaczego? — zawołała Heglowa — czy dlatego, że w tej bryle marmuru zachowane zostało to, co tradycya i pewien wspólny układ nazwał estetyką a kobieta ciężarna, zamiast wklęsłości, ma wypukłość łona? Więc nic więcej nie widzisz w każdej przyszłej matce, tylko szpetotę powierzchowną... więc ten cud, który ta szpetota zawiera, nie nęci cię, nie zachwyca, nie przeraża wielkością i tajemniczością swoją?...
Helena drwiąco patrzyła na twarz przyjaciółki.
— Jak widać w tobie kobietę wrażliwą... impulsywną... Jesteś zwierciadełkiem, na którem odbijają się tchnienia myśli ludzi. W tej chwili zakryło cię całą tchnienie Borna, „Maryśki Olejarek“ i jego studyów położniczych.
Heglowa powstała i ujmując w rękę parasolkę, gotować się zaczęła do odejścia.
— Bądź zdrowa Helenko — wyrzekła — niewiem, dlaczego, ale zdaje mi się, iż usposobienie twe dla mnie zmieniło się od pewnego czasu. Pamiętam jednak, z jakim entuzyazmem przyjęłaś przed dwoma miesiącami wiadomość, iż mam zamiar pracować...