Nareszcie pozbyła się tego natręta spokojnie i bez scen gwałtownych. Mówił „na czas jakiś“, lecz Helena nigdy myślą w przyszłość nie sięgała.
Helena winszowała sobie w tej chwili dyplomatycznych zdolności. Zaczynała rozumieć, iż dewiza Hohego „przyjaciół, jak najwięcej przyjaciół!“ — coś znaczy w życiu. Owo obłudne wyciągane kasztanów z pieca cudzemi rękami, było o wiele łatwiejsze, niż przypuszczała wtedy, gdy zaślepiona w „prawdzie“, rzucała ludziom w oczy całe garści sarkastycznych uwag.
Odwiązała powoli wstążkę i krępę z bukietu, przyłożyła fiołki do twarzy i znalazła, że ich ciemna barwa pięknie się zgadza z popielatym cieniem jej włosów. Krępę i wstążkę zwinęła i wrzuciła do pudełka od kapeluszy, które stało w kącie szafy.
Poczem powoli róż z twarzy ścierać zaczęła.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/262
Ta strona została skorygowana.