sobie ową noc, podczas której ona, zalana łzami, siedziała przy biurku, wsłuchując się w chrapanie męża, który po dokonanym fakcie „wiarołomstwa“ spał snem sprawiedliwego. A Żabusia, czyż ta biała, różowa, uśmiechnięta istota nie popełniała od lat kilku tego, co ona dziś popełniła a mimo to czyż nie rzucała się z najwyższym spokojem na szyję dziadziowi i babci bez chmury na czole, bez zająknienia w chwili kłamania, fałszywego pretekstu późnego do domu powrotu. Zaczęła mimowoli przypominać sobie cały szereg przeczytanych książek, w których była mowa o wiarołomstwie. Wszędzie owe pierwsze „błędy“ napiętnowane były tragicznym odcieniem. Anna Karenina, bijącą się w piersi i wołająca o przebaczenie, wydała się jej, obłudnej, jeszcze gorszą obłudnicą, pani Bovary, wołająca w tryumfie „mam kochanka“ — idyotką. Z czego się cieszyć, lub czego rozpaczać? Ona sama przed chwilą uległa jakiemuś zrozpaczeniu. Teraz po głębszym namyśle wydało się jej to nierozsądnem i dziecinnem. Argumentów dla usprawiedliwienia swego postępku miała pod ręką aż nadto. Tłoczyły się teraz z furyą i tańczyły sarabandę koło jej łóżka. Przedewszystkiem jako istota, nie chcąca być odpowiedzialną a więc siłą woli gromadząca dokoła siebie fakty, odpowiedzialność tę wykluczające, z podstawą wychowania żadną a więc gorszą niż złą i błędną, czepiała się przykładów i czynów, popełnianych przez innych i z nich powstających skutków.
Z tego budowała sobie forteczkę, za którą się teraz chroniła. Hohe ulepił dokoła owej twierdzy wał z błota obłudy, kłamstwa i unikania pozorów... Raz jeden do tej forteczki się cofnąwszy, Helena uczuła się prawie usprawiedliwioną. Dziwiła się tylko, że tak mało zmysłowego, przyjemnego wra-
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/273
Ta strona została skorygowana.