Zaczęło się teraz dla Heleny życie podwójne. Weszła w państwo obłudy i szła coraz głębiej w ten las, okryty tysiącem splątanych konarów, wyrosłych z jednego potwornego drzewa kłamstwa i oszustwa społecznego. Prowadzona w pierwszej chwili za rękę przez Hohego, stawiała wahające kroki, szybko jednak porzuciła dłoń, wskazującą jej wygodniejsze ścieżki i sama odnajdywała lepiej, osłaniające ją wobec świata i jego moralności, konary.
Kłamała teraz nie tak, jak dawniej, kłamstwo, lecz kłamała prawdę, starając się wyciągnąć z tego kłamstwa jak największą dla siebie korzyść. Kłamała wobec męża, wobec babki, wobec sług, wobec Hohego, wobec wszystkich bez wyjątku i kłamała najczęściej wobec samej siebie.
I oto na czem zasadzało się jej kłamstwo.
Wmawiała w siebie szaloną miłość dla Hohego, szał zmysłowy, połączony z miłością duchową. Na czem zasadzała tę miłość „duchową“, to połączenie intelektualne — nie była w stanie określić, lecz słyszała i czytała w krytykach i artykułach Hohego, że miłość zmysłowa jest to objaw zwierzęcy i ko-