Helenie regularnie pięćdziesiąt rubli miesięcznie za swe utrzymanie. Lecz Helena wybierała ciągle naprzód ową pensyę a obecnie babka zrobiła się nadzwyczaj skąpą i nie chciała wypuszczać pieniędzy ze swych stygnących palców. Helena stroiła się o wiele kosztowniej niż poprzednio, czyniąc szalone wydatki na koronki, któremi zdobiła bieliznę i spódnice. Egotyzm jej zaczynał się rozwijać coraz więcej. Kult ciała doprowadziła teraz do szczytu, zlewając się perfumami, nacierając maściami, które cerze jej nadawały przeźroczystość i białość lilii.
Ze wszystkich sklepów przynoszono jej rachunki. Często rano leżała, drżąc za każdem pociągnięciem dzwonka. W myślach często szukała lichwiarza, któryby przyjął na siebie wszystkie jej długi, tak jak to zrobiła pani Bovary. Lecz kto jej pożyczyłby pieniędzy bez pozwolenia męża! Poprzestawała więc jedynie na myślach i kręciła się teraz kole szalonych materyalnych kłopotów. Świeżawski z uśmiechem podawał jej rachunki ze sklepów lub obwieszczał o przybyciu tego lub owego wierzyciela. Cofał się wtedy do swego pokoju, często przecież Helena dostrzegła jego postać, podsłuchującą jej rozmowę z subjektem lub sklepową. Wyglądał teraz jakby czyhał na jakąś okazyę i chciał doprowadzić plan, który powziął, do zupełnego rozkwitu.
W jesieni, wszedł do salonu, w którym Helena oparta łokciami o fortepian, czytała „Hrabinę Sarę“ Ohneta.
Przyszedł subjekt od Eszyńskiego, przyniósł rachunek, mówiąc, że to raz ostatni! — wyrzekł — zatrzymując się na środku pokoju.
Helena nie poruszyła się z miejsca.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/283
Ta strona została skorygowana.