Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

— Przyjdę jutro do sklepu! — odrzuciła przez ramię.
— Powiedz mu to sama!...
— Proszę cię, oddaj mi tę przysługę przynajmniej i nie każ mi wstydzić się przed tym człowiekiem!...
Głos jej drżał, w oczach miała łzy bezsilnego gniewu.
Nad jej spodziewanie Świeżawski wyszedł do przedpokoju i spełnił jej polecenie.
Powrócił i usiadł wygodnie na fotelu.
— Dużo mamy dłużków! — wyrzekł drwiąco. Stroje dużo kosztują...
Helena ukryła twarz w rozwartej książce. Dawniej byłaby rzuciła się, jak hyena, lecz dziś, krępowana mimowoli myślą swego z Hohem stosunku, milczała, pragnąc jak najprędzej uwolnić się od obecności męża.
Lecz on wyjął z kieszeni piłkę do paznokci i zaczął pilnie swe ręce oglądać.
— Długi są, będą procesy — wycedził przez zęby.
— Milczenie.
— Procesy, koszta, skandal dla kobiety z towarzystwa!...
Urwał, poczem znów zaczął nosowym, monotonnym głosem.
— Taki stan rzeczy trwać nie może, trzeba temu zaradzić!...
Helena wzruszyła ramionami.
— Jak? Długi moje sięgają do dwóch tysięcy rubli, co pocznę?
— Podobny stan rzeczy — ciągnął dalej Świeżawski — szkodzi mi niezmiernie w interesach i może mi odebrać kredyt. Potrzeba więc temu