Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/290

Ta strona została skorygowana.

mniejsza z tem! Nie cytuj mi Sieniawy, to zarozumialec, któremu się zdaje, że o wszystkiem bez wyjątku wyrokować może... Powodzeuie go popsuło. Teraz robi wrażenie rozwierzganego konia, bije kopytem w prawo i lewo...
Helena machnęła parasolem, który trzymała w ręku.
— Och — kopytem! Wyrażasz się, jak Born.
— Cofam więc to wyrażenie i dodaję stylem pana Hohego wierzga... nóżką! — roześmiała się Heglowa.
Przez twarz Heleny przesunął się płomień.
— Nie wiem, co tu Hohe ma do czynienia — wyrzekła kwaśno — Hohe jest to pisarz niepospolity, człowiek niezmiernie wykształcony, oczytany i doskonale urodzony. Znam go... trochę i mam dlań wiele szacunku i przyjaźni.
— Czy tak, jak dla swego męża?
Helena zawahała się chwilę.
— Pozwól, że nie odpowiem ci na to pytanie, które jest dziwnie lekkomyślne. Szczycę się przyjaźnią Hohego — oto wszystko!
— Tem lepiej, bałam się bowiem, że...
— Że co, dokończ...
— Że pan Hohe zawrócił ci trochę głowę. Mówisz o nim z takim entuzyazmem.
Helena wydęła klatkę piersiową i z ironią spojrzała na Heglowę.
— Zapominasz, moja droga, że mówisz z kobietą zamężną i która niema zamiaru rozstać się ze swoim mężem...
Milczały długą chwilę, okrążając teraz sadzawkę, siną taflę wody w spalonej rudej oprawie ziemi.
— Nie chciałam ci ubliżyć — wyrzekła Heglowa