Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

— wiem przecież, iż jesteś uczciwą kobietą i że twoja szlachetna dusza wzdryga się na myśl cudzołóztwa, które jest ostatniem słowem nikczemności kobiecej. Tembardziej daleką byłam od brania mych słów na seryo, że mówiłam tu o Hohem, którego zbliżenie plami i znieważa każdą kobietę...
Helena drżeć zaczęła z gniewu; nie chciała, aby przed nią samą mówiono prawdę o moralnej wartości jej kochanka.
— Słowa twoje — wyrzekła — są tylko dowodem, iż towarzystwo, w jakiem obecnie przebywasz, oddziaływa na ciebie w fatalny sposób. Wyrażasz zdania i myśli pana Borna! Stałaś się jego echem, cieniem!
— O! — zawołała Heglowa — tak źle nie jest. Rzeczywiście, może być, iż jestem tak, jak każda istota ludzka a zwłaszcza kobieta impulsywną, ale ja nie zaprzeczam tak, jak ty, istnieniu woli i bądź przekonana, że nie jestem ani echem, ani cieniem Borna.
Umilkła na chwilę i dodała z pewnym odcieniem rozrzewnienia w głosie:
— A zresztą gdyby nawet i tak było, czyż grzechem jest być echem kogoś, kto dla nas uosabia wcielenie doskonałości? Czyż każda z nas nie jest po części echem i cieniem człowieka, którego kocha?
Helena zatrzymała się nagle na środku alei, wszystka krew zbiegła jej do serca.
— Którego kocha — powtórzyła zmienionym głosem — kochasz Borna... dawno? — A on?...
— On kocha mnie także — odparła Heglowa z uśmiechem — widzisz, miłość musi być obustronna, aby była prawdziwą miłością... Gdybyś była u nas w ciągu lata, zobaczyłabyś, że w podobnym