Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/296

Ta strona została skorygowana.

głos serce Heleny ścisnęły jakieś straszne kleszcze, mimo jej woli z oczów zaczęły płynąć łzy, mieszając się z kroplami deszczu, które, zmoczywsry woalkę, spływały po jej policzkach. Zdarła ją i zaczęła ocierać sobie oczy i zatykać usta, aby nie łkać głośno, tak gniew i żal rwał jej piersi. W tej chwili przypomniała sobie, że owa krepa była ową żałobną osłoną bukietu fiołków, który przysłał jej Fajfer. Tkanina ta przepojona była widocznie w magazynie kwiatów perfumami fiołków. Rzuciła krepę w błoto i nagle szybko iść zaczęła.
Wyszedłszy z ulicy, znalazła na placu dorożkę. Kazała sie wieść do domu, sądząc, że może list od Hohego zastanie. Nie było nic, służące grały znów w loteryjkę i Helena, zasłaniając nabrzękłą od łez twarz, przesunęła się do sypialni.
Bezsilna z gniewu i płaczu, zrywała z siebie odzież i owinąwszy się szalem, siedziała na łóżku, nieprzytomna, z oczyma utkwionemi w płomień lampy. Pragnęła doczekać się świtu, aby posłać do Hohego kartkę i dowiedzieć się prawdy.
Około północy, wszedł do sypialni Świeżawski. I on miał twarz gniewną i gryzł usta do krwi. Zobaczywszy żonę siedzącą w szalu na łóżku, wzruszył ramionami.
— Cóż to, nie śpisz!
Ona nie odparła ani słowa. Wiedziała, że jeśli wymówi jedno zdanie, wybuchnie potokiem łez, złorzeczeń i że na męża cały jej gniew spadnie. Nazajutrz miała podpisywać ów akt u rejenta a długi jej wszystkie nie były jeszcze spłacone. Wpiła więc swe paznogcie w ramiona i siedziała nieruchoma, nie odpowiadając ani słowa.
Świeżawski rozbierał się powoli, składając swą odzież systematycznie i oglądając kołnierzyk i man-