Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

Posłaniec, który list zaniósł, powrócił z odpowiedzią:
„Pan powiedział, że dobrze!“


∗                    ∗

— Uprzedzam cię, że wiem o wszystkiem!
— Skoro wiesz, dlaczego mnie pytasz!
Helena porwała Hohego za ręce.
— Chcę, ażebyś mi to powtórzył sam, głośno, w oczy, dlaczego wczoraj na mnie nie czekałeś?
— Powiedziałem ci już, że przeczytałem źle kartkę, sądziłem, że naznaczyłaś mi dzień następny... Heluś, Heluś, uspokój się, takie ładne oczy a takie złe a takie niepoczciwe!... Takie oczy z tych brzydkich czasów, kiedy to pani tonęła w przepaści...
Od dłoni ku ramionom skradał się delikatnie, posuwając palcami pod rękawami sukni.
Ona wyrwała mu się i w kąt pokoju odbiegła. Czuła, iż to dotknięcie osłabia ją, i na pastwę namiętności oddaje.
— Nie sądź, że mnie odzyskasz — wyrzekła wyniośle a wargi jej drżały — przyszłam ci powiedzieć, iż pozostawiam ci zupełną swobodę rywalizowania z moim mężem o względy Sosnowiczówny...
Hohe ramionami wzruszył.
— Heluś! — wyrzekł słodko, przechylając głowę na ramię — dlaczego mówisz to, o czem nie myślisz. Ty wiesz, iż ja dla takich kobiet, jak Sosnowiczówna, mam pogardę. To nie kobieta, to zwierzę a przytem zwierzę chciwe, łakome na błyskotki. Jeżeli ona się za mną ubiega, to jedynie z namiętności i z chęci zawiązania stosunku z kimś, kto jej w świecie dziennikarskim potrzebnym być może. Nie mogę ją odsiebie odtrącić brutalnie, Sosnowiczówna ma duże