Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/308

Ta strona została skorygowana.

znaku życia, nie pisząc ani literki, ostrożny, jak zawsze, obłudny, starając się widocznie wycofać bez skandalu i hałasu. Lecz ona, rzuciwszy nagle słowo — zrozumiałam, zaczęła zwykły manewr kobiet w rozpacz wtrąconych, całą seryę listów żebrzących, w których dobrowolnie kopała swą własną dumę, to znów prostując się, rzucała mu w twarz obelgi, lub płaszczyła się pokorną prośbą cierpiącej istoty.
Była to litania zmysłowej kobiety, pozbawionej nagle tego, co było dla niej pożądaniem i rozkoszą najwyższą. Jedynie pasya, namiętność niezadowolona wyciskała jej łzy z oczów a ona chwilami łzy te pod kategoryę łez serdecznych podciągała. Serce jej przecież nie brało udziału w tej rozpaczy. Cała jej istota drżała, zbolała, rwąc się ku niewiernemu, lecz dokoła serca Helena czuła, jakby grubą, kamienną osłonę. Nie był to ból, który ściskał nią wtedy, gdy Heglowa wymówiła: „kocham Borna“. Wtedy targnęło się w niej literalnie serce, uczuła ból fizyczny, pchnięcie sztyletu, lecz dziś szalało w niej całe ciało, płonęło, drżało, pragnęło...
Odezwał się dzwonek w przedpokoju.
Helena wybiegła otworzyć drzwi.
— Pan powiedział — mówił posłaniec — żeby pani dziś uważnie czytała „Kuryera“!
Zapłaciła mu, zamknęła drzwi i powróciła do swego pokoju.
Spojrzała na zegar.
Wybiła zaledwie jedenasta.
— Tyle godzin, co począć?
Przypominała sobie, że babcia Bednawska ma w swoim pokoju trochę chloralu, który dawano jej na bezsenność.
Cicho, na palcach weszła do pokoju staruszki.