Babka drzemała, oparłszy głowę o stół, na którym leżały porozrzucane karteluszki pana Strumbskiego.
Helena znalazła flaszeczkę z lekarstwem odetkała i wypiła trochę.
Nie powinnam pić dużo — myślała — mogę przespać godzinę pojawienia „Kuryera“. Kto wie, może Hohe naznacza mi schadzkę na dziś wieczór...
Powróciła do swego pokoju. W kilkanaście minut myśli jej plątać się zaczęły. Usiadła na łóżku owinięta szalem i patrzyła na rozpalony ogień w piecu. Zimno jej było. Przypomniała sobie, iż będąc dzieckiem, lubiła piec sobie jabłka na patyczku. Zdawało się jej to bardzo daleko i nie była pewną, czy to ona była. Nagle ogarnęła ją wielka błogość, zdawało się jej, że na skrzydłach unosi się w powietrze, równocześnie zaś jakaś zmora za gardło ją dusi.
Chciała odepchnąć ją od siebie, usiłowała podnieść rękę, lecz ramię odmówiło posłuszeństwa.
Jęknęła przeciągle.
Zasnęła.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Obudziła się późnym wieczorem.
Otworzywszy oczy, ujrzała w tumanie mgły stojącego przy tualecie Świeżawskiego, w którego rękach błyszczało jakieś stalowe narzędzie. Lampa paliła się na stoliku. Helena przyglądając się baczniej, dostrzegła, iż Świeżawski wycinał coś z zadrukowanego arkusza papieru. Natychmiast umysł jej z szaloną szybkością zaczął przychodzić do przytomności. Przypomniała sobie całą sytuacyę, opuszczenie Hohego, jego odpowiedź, polecenie czytania „Kuryera“. Szybko dźwignęła się z łóżka. Świeżawski, przerażony, wypuścił z ręki nożyczki.
— Cóż to, zwaryowałaś zupełnie? Śpisz cały