Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/315

Ta strona została skorygowana.

łożenie. Nagle, po za nią, dały się słyszeć kroki. Cicho do katafalku przypadła jakaś kobieta w czerni, zasłonięta welonem i, ukląkłszy, modlić się zaczęła.
Helena powoli, jakby z żalem, oderwała się od kolumny i podeszła ku katafalkowi, na którym stała trumienka dziecka. Lecz i tu klęczało rzędem kilkoro dzieci o hydrocefalicznych głowach, świecących zdala żółtym, ubogim włosem. Kilka kobiet stało obok, rozmawiając cicho. Szept ich rozlegał się donośnie. Jedno z dzieci uparcie kichać zaczęło. Powstało zamięszanie. Kobiety dobywały chustek i, kiwając głowami, tuliły kichające wciąż dziecko.
Helena przemknęła szybko obok i zmierzała do najbardziej oddalonej części kościoła, gdzie widziała zaledwie kilka świec a trumna stała na nizkim stopniu, okrytym kawałkiem zrudziałego sukna. W trumnie leżała kobieta, odziana czysto w krótką czarną jedwabną suknię i takiż kaftanik. W żółtych rękach trzymała obrazek, który pod wpływem gorąca, zwinął się w trąbkę. Oczy tej kobiety nie były zamknięte. Błyszczały zdaleka jakimś dziwnym blaskiem stojącej wody.
Helena, ujrzawszy te otwarte oczy, przyspieszyła kroku. Stanęła u stóp zmarłej, tak, aby źrenice jej mieć wprost swej twarzy. Nagle poczuła znów ten sam łopot skrzydeł niewidzialnych motyli dokoła swych oczów. Od źrenic zmarłej wzrok swój oderwawszy, spojrzała dokoła i nagle cofnęła się zdziwiona, z oddechem zapartym, z sercem nagle zamarłem w ściśniętej piersi.
Po drugiej stronie trupa stał wysoki młody człowiek, ubrany w ciemny, długi surdut, z wązkim pasem białego kołnierzyka, dokoła niezmiernie delikatnie nakreślonego podbródka. Był blady i chudy,