Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/318

Ta strona została skorygowana.

Helena uśmiechnęła się.
— Och, upodobania!...
— Dlaczego nie — podjął Siennicki żywo — jedni ludzie mają upodobanie przebywać w galeryach obrazów, inni śledzą gwiazdy, inni czytają dzienniki i politykują, pani, ja, mamy upodobanie kierować źrenice trupów na swe twarze, nie widzę w tem nic gorszego, ani lepszego od przypatrywania się „Godom w Kanie Galilejskiej“ lub dziewicom Boticellego. Nie wiedziałem jednak, że pani jesteś tak bardzo nerwową...
Helena zaprzeczyła żywo.
— Ja nerwową, nigdy w życiu!... Była chwila, och już dość dawno temu, podczas której wmawiałam w siebie osłabienie, ba nawet suchoty, ale dziś ni — ni — c’est fini!... Spójrz pan tylko na mnie i powiedz mi, czy wyglądam jak osoba nerwowa?
Wyprostowała się w swym sukiennym popielatym kostyumie. Zdawała się być kształtną i zdrową w tem słońcu wiosennem, które topiło dokoła na trotuarach marcowe grudy.
On popatrzył na nią przez krótką chwilę.
— Jesteś pani bardzo nerwową — wymówił z naciskiem, inaczej nie przychodziłabyś do katakumb przyglądać się zmarłym... Choroba pani przybiera te same, co moja objawy. Zastanów się pani tylko w domu a zobaczysz, że mam racyę. Mówiono mi kiedyś, dawniej o pani, że jesteś dotknięta chorobą pesymizmu.
Helena wzruszyła ramionami.
— To było dawno, już przeszło...
— Nie, to tylko mogło się zdrzemnąć, bo pesymizm raz zbudzony, przejść nie może! Pesymizm w pani istnieje, tylko obecnie przechodzi w inną fazę...