Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/322

Ta strona została skorygowana.

niżej od niej. Nie chciała narażać się na powtórne upokorzenie, przeszła tortury konających zmysłów, aż wreszcie nagle namiętność opuściła ją, pragnienie pieszczot znikało w jej ciele. Zaczęła sypiać, apetyt powrócił i utyła, zaokrągliła się, nabrała kształtów dojrzałej kobiety. Ogarnęło ją szalone lenistwo. Pod pozorem robót kanwowych, które przedsiębrała, siedziała dnie całe na fotelu, zwłócząc się jedynie na obiad i kolacyę, z miną strudzonej całodzienną pracą królowej. Ubierała się elegancko i perfumowała zawsze heliotropem, ale nie robiła zbytków, choć pomimo to wpadała znów powoli w otchłań długów. Przestała być uprzejmą dla męża i zbywała go najczęściej pogardliwem milczeniem. Z chwilą zaprzestania chodzenia na schadzki, zdawało się jej, że cudzołóztwo nie istniało nigdy w jej życiu. Czuła się więc znów uczciwą i bez skazy, powtarzała to tak często, że wreszcie uwierzyła sama najgłębiej w swą nieskazitelność. Winszowała sobie zręczności, z jaką ukryła przed oczyma wszystkich swój stosunek z Hohem, zręczności, którą postanowiła zachować i nadal w swem życiu, jako broń wybraną, tarczę, za którą można działać wiele, pozostając niewidzialną. Z przeszłości więc, pozostawiła sobie obłudę, bez której już obejść się teraz nie mogła.
Przylgnęła do niej, jak tunika Dejaniry. Kłamała wciąż i ciągle i kłamstwo to stało się jej drugą naturą. Przeczytała „Kłamstwa“ Bourgeta i wzruszyła ramionami. Były to głupie, złe i niezręczne kłamstwa. Według niej kłamstwo przestawało być kłamstwem, skoro było „dobrze zrobione“. Ona fabrykowała je tak zręcznie, jak dobra modystka kapelusze.
Nie miała jednak obecnie dosyć pola do roz-