moralnie, nie znieważając mego wstrętu do dam i do ich czarujących więzów!... Flirtujcie... moralnie!... Bardzo proszę!...
Trzymając w palcach dogasające drewienko, zakreślił niem w powietrzu koło, które nagle oświetliło go jaskrawo przez sekundę jedną, uwidoczniając jego krwią nabiegłe źrenice, sępio zakrzywiony nos, czaszkę obnażoną i usta ironicznie wykrzywione, na które spadały długie, brudno blond wąsy.
Zapałka zgasła.
— Teraz możemy powrócić do naszego ulubionego tematu, do rozkosznej i wesołej pogawędki codziennej, do... śmierci.
Lecz, Żabusia zaskrzeczała nagle:
— Nie, nie chcę, mam już dosyć tych karawaniarskich rozmów! Ja nie chcę umierać, nie mam ochoty. Pan Szerkowski wiecznie wynajduje jakieś straszne tematy dla swych wierszy i do rozmowy... Ja nie chcę...
Szerkowski zachichotał, jak puszczyk.
— Dekadenckie wiersze o strasznych tematach sprzedają się dobrze, łaskawa pani — odparł Szerkowski uprzejmie. — Ballady, ballady, sarabandy trupie, klekot szkieletów, kastaniety spróchniałych palców... pani, ja, panna Rózia, wszyscy pójdziemy w taniec...
Zaczął strzelać palcami naśladując łoskot kastanietów.
— W taniec, w taniec, do trumienki, pani Żabciu do trumienki wielcy tego świata, do trumienki asceci, libertyni, epikurejczycy i altruiści!... Do trumienki poeci w ideały zapatrzeni, kochankowie gwiazd, nic was nie ocali, nieśmiertelni, do trumienki ci, co innych nękacie kodeksem waszej
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/336
Ta strona została skorygowana.