Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

na szeleszczący jedwab, silnie opięta w spódnicy ściągniętej fałdami ku tyłowi, zdawała się być nagim posążkiem z czarnego marmuru — nagim i delikatnym formami świeżo rozwiniętego kobiecego ciała. Stanik głęboko wycięty, okolony gęstą masą czarnych piór, ujawniał gors drobny i dziewiczy, silnie pokostem bielidła obciągnięty. Bielidło to o liliowych tonach pokrywało twarzyczkę, nadając jej pozór zuchwałej maski, cokolwiek zaróżowionej sztucznie na policzkach i przekrajanej krwawą pręgą od karminu purpurowych warg. Oczy, silnie podkreślone węglem, zdawały się być powiększone i mieć w sobie sporą dozę zdziwienia i przestrachu. Dokoła głowy zuchwała kaskada włosów, rozsypana teraz w swobodnej masie, kryła całe czoło, jak kask o miedzianych refleksach wznosiła się tryumfalnie na wierzchu czaszki i opadała na plecy masą lśniących kędziorów.
Na długim świecącym łańcuszku zwieszał się z jednego biodra duży wachlarz z czarnych piór nawpół roztwarty. Helena ujęła go w lewą rękę i delikatnie wachlować się zaczęła, roztaczając dokoła woń heliotropu, krórym pióra wachlarza przepełnione były.
Wygięła się cokolwiek i linia wężowa bioder, trochę chudych i jeszcze nierozwiniętych, zaznaczyła się silnym kulturem na tle jasnego obicia.
Po nad nią kinkiet kryształowy z kilkoma jarzącemi świecami lał powoli jak kąpiel złota potok żółtawego, błyskotliwego światła. Sylwetka kobiety zdawała się być wtrącona w to sztuczne światło świec.
Młody chłopiec patrzał na nią z ciągłem uwielbieniem lat dwudziestu. Zachwyt ten nadawał mu wyraz młodego cielęcia, biały mostek dosko-