Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/343

Ta strona została skorygowana.

nowy rodzaj się nazywa! Nerwy sami poszarpaliście sobie na strzępy, wmawiając w siebie brak woli! Wszędzie słyszę: mam chorą wolę; co to znów za dyabeł, czemże będzie pokolenie, które po was przyjdzie!...
Z ciemnic podniosła się postać kobieca, wysmukła, odziana w ciemną szatę.
— Pokolenie, które po nich przyjdzie — wyrzekła nizkim, lecz drżącym głosem — będzie ich przeciwstawieniem i zarazem mieć będzie dużo cech wspólnych z niem. Zamiast egotystów, będą altruiści, ci, do których ja należę. Nie będziemy mieć chorej woli, lecz później opłacimy wysiłek ten śmiercią, bo sił tak samo, jak oni, mieć nie będziemy a nawet mniej od nich, bo przyszliśmy po nich i odporność nasza nerwowa jest jeszcze o wiele mniejsza.
Zamilkła na chwilę, poczem dodała pośpiesznie:
— Ich winić także nie trzeba. Zresztą nikogo o nic winić nie należy! Niema złych, są tylko chorzy!...
Postąpiła kilka kroków w stronę alei.
— Dobranoc! — rzuciła.
Zaczerniła się na trochę jaśniejszej wstędze ścieżki. Żwir nie skrzypiał pod jej nogami. Zdawała się płynąć w przestrzeni.
Nagle, z po za kłębów krzaków wysunęła się postać mężczyzny i bliżyła się ku młodej dziewczynie. Rózia zwolniła cokolwiek kroku i po chwili szli oboje wolno, okrążając basen fontanny. Trzymali się za ręce, widać to było dokładnie, gdy przechodzili na tle oświetlonych okien zakładu. Poczem, powoli zniknęli wśród gęstwiny.
— Dziwna dziewczyna — wyrzekł pierwszy