się jej, że ciągnie ją ku temu nieznanemu miejscu jakaś niewidzialna a wszechwładna potęga. Ta sama potęga zmusiła ją niejako podejść bez uśmiechu z rękami sztywnie wzdłuż ciała opadłemi ku Siennickiemu, który szedł naprzeciw niej po szarej wstędze ścieżki, zgarbiony, smutny, ponury w swem długiem palcie czekoladowego koloru. Witając się, nie podali sobie rąk, lecz Helena zaraz przysunęła się do jego boku i poszła z nim zgarbiona, smutna, ponura, jakby jego cień, jego dopełnienie.
I od tej chwili, wśród tego piekła, na które natura lała czyste powietrze a doktór strugi wody, elektryczności i bromu, zaczęła się Helena powoli przetwarzać w anemiczną i drgającą nerwowo istotę. Nie leczyła się, owszem, wśród tych wszystkich chorych, których nerwy tańczyły sarabandę, była napozór zdrową i silną, lecz rozkład jej zaczynał się już pod działaniem zbliżenia tych drugich nerwów mężczyzny, który dotknięciem swych rąk spoconych i chudych, spojrzeniem niepewnem, rzucanem z pod powiek drgających, słowami spadającemi z warg ku dołowi opadłych, zdawał się sączyć w organizm Heleny jad zaczerpany z macierzyńskiego łona, w którem, płodem ślepym będąc, nie miał spokoju, rzucany epileptycznem drganiem, wstrząsającem członki jego matki. Zrodzony daleko, przyniósł ze sobą na świat piętno przestrachu, który cisnął jego matkę w epileptycznych drgawkach w chwili, gdy na horyzoncie zaświeciła łuna pożaru...
Wychowanie, błądzenie wśród pesymizmu, neurastenia przemieniona powoli w hypokondryę, przymusowa nauka ciężka i na chory organizm zbyt silna — przygniotły go zupełnie.
Skon matki, samobójstwo w przystępie histe-
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/350
Ta strona została skorygowana.