Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

rozkoszą“. Och! umiem już te piękne słówka na pamięć. Jesteście wszyscy jednakowi, ciągle słyszę jedno i to samo!
Machnęła wachlarzem, przeciągnęła się i udając, że poziewa, znów zaczęła w powietrzu manipulować nogą, która jak wąż czarny centkowany żółtawo wiła się w oświetlonej przestrzeni, wysuwając się z kielicha jedwabnych postrzępionych falban spódnicy.
— Mógłbyś pan też wynaleźć coś nowego, aby mnie zająć i rozerwać — wymówiła, cedząc teraz powoli każde słowo — toż to śmierć powolna codzień słyszeć jedno i to samo i wiedzieć, że w tem niema ani kropli szczerości!...
Fajfer uderzył się ręką w gors koszuli.
— Och pani! — zaczął a dziecinna jego twarz posmutniała — ja nie umiem kłamać!...
— Ja wiem, pan nie kłamiesz w tej chwili ci inni także, ale za minutę, za dwie — kłamać pan będziesz, gdy zechcesz powtórzyć to, coś powiedział przed chwilą. To nie zależy od pana... to nie pańska... to nie wasza wina!
Fajfer patrzył teraz na nogę Heleny, na tę białą skórę, która przeświecała przez oczka pończochy.
— Nie wiem jak ci... inni! — wyrzekł namiętnie — ale co do mnie, uczucie moje dla pani pozostanie niezmienione przez całe życie!
Helena schowała szybko nogę w fałdy spódnicy.
— Powtórz pan to, coś powiedział przed chwilą — zawołała ze śmiechem, pochylając się ku niemu — powtórz tym samym tonem i z tym samym wyrazem. Nie możesz, prawda? Powiedz, poziomko, nie możesz?