Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/360

Ta strona została skorygowana.

nawet nie była kłębem rozszalałych nerwów, to ja cię taką uczynię, słyszysz, ty, nie kobieto, ale istoto, będąca już moją niezaprzeczoną własnością...
Drżącemi rękami porwał Helenę i szamocząc, przerzucił ją przez swe kolana. Helena upadła na wznak, uderzając o ziemię głową. Porwała się natychmiast, drżąc z przerażenia i zdenerwowania, lecz ręce Siennickiego ściskały ją jak kleszcze.
— Nie widzę oczów twoich — mówił zdławionym, charczącym głosem szaleniec, daj mi twe usta, niech one mnie obezwładnią, na chwilę, na jedną chwilę.
I porwawszy głowę Heleny, delikatnie wargami do jej warg przylgnął.
W tej samej chwili Helena szamotać się przestała. I ona doznała wielkiej ulgi w tem zbliżeniu. I ją pochwyciły kleszcze niewidzialnej stalowej dłoni i mózgiem jej wstrząsnęły. Na chwilę zamarło w niej serce. Przypomniała sobie, iż raz już w chwili użycia chloralu doznała podobnego wrażenia. Zamknęła oczy, Siennicki wargi swe od jej ust oderwał i w tej chwili miliony szpilek zaczęły kłuć jej ciało i w mózg się wpijać. Bezwiednie więc, instynktownie zapragnęła powtórzenia pocałunku. I nie odpychała już teraz twarzy Siennickiego, która pochylała się nad nią, szukała sama ust jego, szepcząc:
— Och, jak to denerwuje!...
Wiatr zawył wśród gałęzi drzew i liście zaczęły tańczyć farandolę pod stopami tych bezpłciowych kochanków, chylących się ku sobie, jak dwie lilie wpośród nocnej ciemni.
Pocałunki ich były czyste i według świata nieskalane. Nerwy zastąpiły zmysły i wygnały je z tych ciał, dręczonych i bezsilnych. Nerwy łączyły