Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/361

Ta strona została skorygowana.

ich usta, wiązały ich wargi. Każde z nich egoistycznie pożerało siłę drugiego, czerpiąc w tej chwili ulgę w swem cierpieniu. Bezpłodną i zabójczą była ta pieszczota, która płaszczem nietoperza wykwitła powoli z obłudy ludzkości i tajemniczą a mistyczną swą potęgą rozsiała się zuchwale, zabijając naturalną a więc moralną stronę aktu tworzenia.
I wśród tej nocy letniej, gdy kwiaty kwitły i woniały, drzewa strząsały swe pachnące płaty a na ciemni nieba z po za chmur błyszczały brylanty gwiazd, dwoje tych młodych ludzi konało niemal w denerwującym szale, zaciskając dokoła siebie węzły tajemniczej siatki, złożonej z ich nerwów, które brutalnie szarpały nimi, wpijając się w ich mózgi stalowemi szponami drapieżnego ptaka.