Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/364

Ta strona została skorygowana.

dymu fajek i partyi szachów z proboszczem. A jednak, we wnętrzu tych domów szalały nerwy i mózgi całych setek tych, którzy cierpieli nie „za swoje grzechy.“
Grzechy? — czyż tego wyrazu użyć się godzi wobec tej generacyi, która nie w grzechu lecz w łzach i smutku została poczętą? Grzechem tylko, za który ona pokutowała, były fatalne warunki, w jakich wychowaną została. Nie rozwinięto w tych kłębkach nerwów ani śladu woli, poddano je wszystkie dawnemu regulaminowi wychowania. Kobiety zamknięto w ciasnych klatkach pensyjnych, mężczyzn podcięto batem, na którego rękojeści wypisano słowo „karyera“. I zaczął się ów karkołomny wyścig, do którego stanęły kobiety, chcąc odrazu zrównać w biegu mężczyznom; mężczyznom, którzy gimnastykowali swe władze umysłowe od wieków i drogą dziedziczności łatwość większą w chwytaniu wiedzy posiedli. Zanim jednak wszyscy dobiegli do mety, większa ich liczba padła, wijąc się w kontorsyach a ponad nimi, rozwiewając płachtę purpury, opadła nagle zjawiająca się dżuma nerwowością nazwana. Powiała swą płachtą i ta na strzępy się rozpadła, na strzępy neurastenii, z której jak dwa potworne kwiaty nagle wytrysły histerya i hypokondrya. I pierwsza opadła na skronie i ciała kobiece, siekąc je niemiłosierną rózgą spazmów, ataków i wrzasku. Jak żmija wśliznęła się w ich ciało i dławić zaczęła gardła, wywoływać miraże chorób, wyprężać w kataleptycznych odrętwieniach. Były to średniowieczne opętania nagłe, przez tłum uważane jako „zmysłowe“ zachcianki a przecież dalekie zupełnie od owych zmysłowych instynktów.
Druga część płachty w formie hypokondryi