Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/370

Ta strona została skorygowana.

Pani Anna stanęła i, oddychając ciężko, odwróciła się ku Szerkowskiemu.
— Przepraszam pana!... wychowałam się w klasztorze i do dziś dnia spowiadam się i chodzę na mszę.
— Czegóż to dowodzi — odparł Szerkowski — jeżeli się pani wychowałaś w klasztorze, tembarbardziej nie mogłaś nabrać gruntownej wiary. W magazynach en gros nie możemy nigdy ubrać się starannie i znaleść coś dopasowanego do swej istoty. Tam, gdzie pani byłaś, wyrabiano wiarę na transport, tak jak ceratowe kapelusze. Wsadzono pani na głowę byle jaki kapleusz, za obszerny lub za ciasny... peu importe, jazda w życie! — z taką budą na głowie... Dlatego też ścisnęłaś pani serce gorsetem a wiara lata ci po głowie, jak za duży kapelusz...
Andzia wzruszyła ramionami.
— Z panem niepodobna rozmawiać — wyrzekła.
— Naturalnie — odparł Szerkowski — pani wiesz przecie, że jestem tabetyk, pół geniusz, pół bydlę, piszę czasem rzeczy genialne, które mi płyną z pod pióra, jak słowa honoru z ust mężczyzn a czasem spiję się, zasnę gdzie na ławie, zrobię skandal w szynku i z kochanką moją, delirium tremens, de pache pójdę za kratę. Taka piękna dama, jak pani, nie powinna ze mną wdawać się w rozmowę. Jesteś pani na to za piękna, za cienka w pasie i taki jeden z przeklętych poetów, jak ja, nie nadaje się dla pani nawet do przedflirtowej pogawędki. Emancypacya kobiet jest dla pani obcą, o żyjąca werweno; o arcydziełach Ontamary, japońskiego mistrza, nie wiesz nic zapewne, walka dekadentów z naturalistami nie narusza twego spo-