Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/373

Ta strona została skorygowana.

kcyami na życie zarabia. Kto wie, może to nadczłowiek pana Nietzschego?
Szerkowski ramionami wzruszył.
— A alkohol? Co pan zrobisz z dziedzicznością alkoholizmu? Jeśli z kurnej chaty wyszedł, toć gorzałkę ma we krwi, jeżeli nie zacznie pić, będzie się tarzał w jakiej nerwowości, będzie miał w sobie namiętność jakąś, która go strawi, zje. Nie on, to jego syn, nie syn, to wnuczka pić zaczną, będą, muszą. Patrz pan, osiemnaście lat, niby szkielet, zdrów jak nowe rusztowanie, a spójrz pan na tę twarz opuchniętą, na ten kark schylony od neurastenii mózgowej, na te oczy zmęczone bezsennością, na ten zupełny brak pociągu zmysłowego, który to pociąg jest poprostu objawem potrzeby twórczej. Nie, nie on będzie ową blond bestyą. Cierpliwości, spadnie nam ona z innej planety razem z gradem meteorytów. Znajdziesz ją pan kiedy nagą, jak pierwszego człowieka na świeżo zoranem polu...
Boniecki westchnął i ręką machnął.
— Tego się już nie doczekam, stanie się to chyba w przyszłem stuleciu...
Lecz Szerkowski zanosić się ze śmiechu zaczął.
— Ani w przyszłym, ani w żadnym — wołał ironicznie — rasa ludzka ginie, panie dobrodzieju, jak krynoliny i twórcy epopei!... Zamiera, zdycha, zdy-cha!... Anemia, niepodobna dłużej istnieć, węglem byliśmy żarzącym, gaśniemy, gasnąć musimy!... Co nastąpi? Odwet zwierząt!... Zemszczą się!... My skarłowaciejemy, sfiksujemy i musimy zginąć z powierzchni ziemi!... I znów inne bydlę, to najinteligentniejsze, straci sierść, stanie na dwie łapy, zamiast kopyt mieć będzie paluszki i paznokcie i powie, biorąc się pod boki — jam królem stwo-