Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/382

Ta strona została skorygowana.

— To dziwne jednak — śmiał się Szerkowski — że wy dwoje, pani i Siennicki, mówicie ciągle, iż nie dbacie o życie a tak troskliwie otulacie się wieczorem szalami i nie chcecie jeść niegotowanych owoców...
Siennicki zbliżył się a raczej przywlókł się ku Helenie.
— Dlatego — odparł — że chorować nieestetycznie nie zgadza się z mojem estetycznem wykształceniem, śmierć zaś, śmierć taka, jak ja ją pojmuję, jest często aktem pięknym i artystycznym. Natomiast niestrawność jest rzeczą brzydką i ośmiesza człowieka!
Szerkowski patrzył na nich ironicznie, kręcąc rozczochrane włosy zrudziałych wąsów.
— Panowie byli bardzo estetyczni — zadeklamował — a ja dodam: ale zarazem bardzo nielogiczni... Kilka dni temu napadaliście na pana Bonieckiego, że niepotrzebnie chce grać rolę litości i interwencyą swoją psuje cierpienie jakiejś istoty. Dziś, wpadacie pomiędzy dobrze się mające mrówki i pod pretekstem uwolnienia ich z doczesnej boleści, rozgniatacie je, jak ziarnka pieprzu na tym oto domowego chowu dolmenie... Jakiem prawem to czynicie?... O, nie odpowiadaj pan, to się na nic nie zda, wiem, że mi się znów sianem wykręcisz, bo pomimo swej neurastenii cerebralis, masz pan masę sprytu i potrafisz się wywinąć z każdej kwestyi, jak baletnica, co w bal-abilu swoje vis á-vis zgubiła.
Lecz Siennicki ręką machnął.
— Nie myślę się wykręcać, jestem zmęczony, nie mam ani sił, ani ochoty do dyskusyi.
— Jakżem zmęczony — wyjęczał Szerkowski — przebyłem dwadzieścia trzy lata życia i pół wior-