rzeczywiście zdenerwowaną, iż zadawała sobie przymus, aby nie wybuchnąć płaczem, tak jak to przed chwilą uczyniła Sosnowiczówna. Newroza jest zaraźliwą, Helena, mając jej zaczątki w sobie, padła teraz jej ofiarą i to padła z całą samowiedzą, przyczyniając się o ile możności do rozwoju galopującego rozstroju swych nerwów. Przed chwilą wpiła w dłonie palce, tak chciała zawtórować spazmom Sosnowiczównej, która jeszcze teraz, na małej zaimprowizowanej scence, w głębi restauracyjnej salki, łkała cicho w objęciach zakładowego lekarza i kilku bardziej wrażliwych na jej wdzięki mężczyzn.
Sosnowiczówna przybyła rannym pociągiem, gdyż wieczorem dnia tego miał się odbyć koncert, zakończony balem.
Cel, naturalnie dobroczynny (och! jaki...)
Program kocertu wypełniony grą cudownych dzieci i jednoaktówką Hohego, odegraną przez Sosnowiczównę i jednego z artystów teatrów warszawskich.
Sosnowiczówna, o której zdenerwowaniu krążyły nadzwyczajne legendy, przybyła ubrana cała biało, w pluszowym sortie de bal i muszkieterskim kapeluszu.
Wszedłszy na scenkę, zażądała wody z kwiatem pomarańczowym i rozpoczęła próbę. Stawiała chwiejne kroki i mruczała pod nosem. Co chwila zamykała oczy. Aktor, grający z nią trzymał ręce w kieszeniach jasnego palta i krzywił pogardliwie usta. Mruczeli tak czas długi. Nagle Sosnowiczówna osunęła się na krzesło i przegięła się w tył.
Aktor mruczał jeszcze czas jakiś, aż wreszcie zbliżył się do rampy i poprosił o zawołanie doktora.
Zrobił się rumor, kilku panów wbiegło na
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/393
Ta strona została skorygowana.