połowę i nadaje jej podobieństwo trupiej głowy. Hrabia opowiada, że szukając ukojenia po burzach, jakie jego sercem szarpały...
Hrabia. Rzuciłem się w wir paryzkiej rozpusty, szalałem, piłem, trwoniłem tysiące, krocie! Nic jednak nie zdołało ukoić tej dziwnej tęsknoty, która szarpała me serce... Czułem, że w życiu mem jest jakaś pustka i że jest coś na świecie, czego za pieniądze kupić nie można...
Baronowa (głosem lekko drżącym). Tak, a tem czemś — miłość!...
Mówiąc „miłość“, Sosnowiczówna patrzy ukosem na publiczność, patrzy długo, przeciągle. Odzywają się oklaski, lecz milkną prędko, bo oto za kulisami odzywa się flet.
Hrabia. Cóż to za piosnka?
Baronowa. Ach, to mój ilota, syn stróża nocnego. Ojciec jego umarł. Przygniótł go dąb, chłopca wzięłam na wychowanie, grywa zwykle o tej porze, to szara godzina, marzeń godzina...
Hrabia (opiera się z gracyą o dywan, imitujący ścianę). Tak!... marzeń godzina...
Aktorzy milkną i flecista orkiestry, sprowadzonej z pobliskiego miasteczka, pół żyd, pół niemiec, gra chór myśliwski z „Księżniczki Trebizondy“.
Baronowa. Nie wyszukana to piosenka, prosta, swojska a rzewna i tak czysta, jak dusza tego wiejskiego chłopięcia...
Flecista urywa i słychać za kulisami głos reżysera.
— Graj pan dalej, graj pan dalej, aż pana za łokieć pociągnę...
Flecista znów dąć zaczyna. Szerkowski płacze ze śmiechu a Żabusia odwraca się ku niemu i z roziskrzonemi oczami szepcze:
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/407
Ta strona została skorygowana.