— Nie śmiej się pan, to bardzo piękna sztuka!
Na scenie hrabia porzucił dywan, zastępujący ścianę i zbliżył się ku baronowej. Następuje bardzo piękny dyalog, w którym Helena z wielkim podziwem odnajduje po części swe własne zdania i rozmowy, prowadzone z Hohem pod okiem Buddy. Publiczność powoli zaczyna się niepokoić. Hrabia siada koło kanapy, przygotowując zawczasu lewe kolano do klasycznego osunięcia się w chwili wyznania. Baronowa rozmarzona składa głowę na jego ramię, poczem zrywa się i następuje tradycyą uświęcone błaganie o odejście.
Baronowa. Och, odejdź, odejdź, miej litość nademną! Czyż nie widzisz, ile cierpię. Ale ja pragnę, ja chcę, ja muszę pozostać uczciwą... Odejdź, odejdź!...
Hrabia. Nie, sto razy nie!... Dlaczego mam ciebie i siebie pozbawiać rozkoszy, jaką dać może kochającym się sercom wspólne i gorące uczucie... Regino, nie opieraj się dłużej, chodź ze mną! Wyjedziemy zagranicę! Otoczy cię wir uciech a serce moje będzie twym podnóżkiem. Mąż twój pocieszy się łatwo a zresztą... lecz nie mówmy o nim, honor gentlemana zabrania mi mówić o tem, co wiem i co na własne oczy widziałem. Regino, czas uchodzi, noc zapada, chodź ze mną... Przez ten czas Sosnowiczówna leży wpół na kanapie, wyłamując kurczowo ręce i nagle cienkim głosem woła.
Baronowa. Co czynić, co czynić, kto mnie ocali!
Pauza, nagle słychać za kulisami szepty gwałtowne.
Głos reżysera. Zaczynaj pan!...
Głos flecisty. Zaczynacz?
Głos reżysera. Dalej, zaczynaj pan.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/408
Ta strona została skorygowana.