Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

panienka w liliowej sukni i inne panienki. Śmiał się najgłośniej i najserdeczniej siedzący opodal mężczyzna o dużych jasno blond wąsach i długiej poczciwej twarzy. Był w surducie i czarnym krawacie. Pił wino i jadł dużo, zwłaszcza zwierzyny. Obcierając pełne usta, zanosił się od śmiechu, powtarzając.
— Jak Boga mego kocham! Hi! hi! Jak Boga mego kocham!...
Blondynka, rozbawiona, porwała strzelający cukierek i rzuciła nim w szeroko rozwarte w tej chwili usta mężczyzny.
— Masz, Raku!... — zawołała, chichocząc cieniuchnym głosem.
— Masz, Żabusiu!... — odrzucił mężczyna, i porwawszy osmażaną gruszkę, cisnął nią na gors żony.
— No!... — groziła Żabusia — uważaj, bo cię pan Drzewiecki wyzwie na pojedynek!
Pan Drzewiecki znów uznał za odpowiednie zaprotestować.
— O! o! cóż znowu!...
Zaczęła się wesoła rozmowa pomiędy mężem Żabusi a panem Drzewieckim. Wszyscy goście otaczający stół przyjęli w niej udział. Śmiech wzrastał coraz głośniejszy i wszystkie pociski godziły teraz jak groty w długą twarz Raka, który ciągle zasłaniał się serwetą i powtarzał:
— Jak Boga mego kocham!... Jak Boga mego kocham!...
Tymczasem służba sprzątała talerze i zmieniała nakrycie, wnosząc z kuchni na srebrnych podstawach miniaturowe wieże lodów ubarwione tęczą kolorów. Świerzawski usiadł za krzesłem młodej dziewczyny jasnej blondynki, ubranej w skromną czarną wełnianą sukienkę, z głęboko wyciętym sta-