niej jednak przyznać. Zastanawiała się nad tem, dlaczego mąż jej o godzinę wcześniej wyszedł do biura, dlaczego służące wyszły, zamykając drzwi kuchenne.
Nagle w przedpokoju dały się słyszeć kroki, drzwi otworzyły się. Stanęła w nich pokojówka, tłómacząc się, iż zbiegła „właśnie“ na chwilę po mleko... Helena zacięła zęby i przeszła mimo niej. Skierowała się ku pokojowi męża...
Otworzyła drzwi.
Nie było nikogo.
Wzrok jej padł na łóżko, przygotowane do spoczynku, lecz nietknięte.
W tej samej chwili, Świeżawski otworzył swoim kluczem drzwi frontowe i wszedł do salonu. Zobaczywszy stojącą na progu żonę, cofnął się, poczem wybełkotał dość kwaśno:
— A to ty, dlaczego powróciłaś, skoro miałaś zabawić jeszcze dwa tygodnie?
Helena nie odpowiedziała ani słowa, tylko długą chwilę wzrok swój zatrzymała na postaci męża. Zauważyła jego twarz zmęczoną, nieoczyszczone buty, bieliznę pomiętą, wyraz twarzy niechętny i pogardliwy. Spojrzała raz jeszcze na łóżko nietknięte, przypomniała sobie Annę, Sosnowiczównę i nagle zebrawszy fałdy swej sukni i nie wyrzekłszy ani słowa, weszła do swego pokoju.
Wszedłszy, usiadła na łóżku i patrzyła dokoła. Obicie ścian zbladło i pokryło się warstwą kurzu. Firanki nad łóżkiem wisiały smutnie, lampka kryształowa, z której była tak dumną, wydała się jej żydowską tandetą. To samo i ten mąż, którego zdaleka stroiła w jakieś pióra energii i siły, który zdawał się jej lepszy i godniejszy uwagi, niż Hohe lub Siennicki, teraz w zbliżeniu przedstawił się jej
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/449
Ta strona została skorygowana.