Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/458

Ta strona została skorygowana.

niej szła służąca, niosąc na ręku roczne dziecko, ubrane w długi kaszmirowy niebieski płaszczyk i takiż beret z kokardą. Helena mimowoli wlepiła oczy w tę grupę, która odcinała się dokładnie w jasnej przestrzeni szeroko rozwartej bramy. Heglowa pochylała się ku dziecku, poprawiała fałdy płaszczyka, który szafirową plamą rozkładał się na białym fartuchu sługi. Wyszła z bramy i w tej samej chwili Helena cofnęła się do pierwszego lepszego sklepu. Zmięszana i drżąca kupiła kilka łokci wstążki i zaczęła uciekać w stronę domu. To dziecko Borna, ten żywy dowód pożycia jego z Heglową, wprawiło ją w rodzaj szału. Nie widziała nic więcej, prócz tego szafiru, okalającego małą plamę różowej buzi.
Wpadła do domu i pobiegła zamknąć się w swoim pokoju. Na tualecie jej leżały dwa pisma codzienne. Jedno z nich rozpoczynało właśnie druk nowego felietonu.
Helena spojrzała na tytuł i drgnęła:

„Paryasy“
powieść współczesna przez Borna.

Po pięciu latach oczekiwania nareszcie pojawiła się ta powieść, ustąpiwszy miejsca wypracowaniom pań i panien X., „Wrażeniom z Włoch“ Malewicza i czterotomowej powieści Hohego, zatytułowanej „Arendarz“.
Helena zmarszczyła brwi. Twarz jej, ze zmięszanej i niepewnej, stała się twarzą złej istoty, knującej czyn według jej miary niezmiernie donośny. Otworzyła szufladę tualetki, wydobyła pudełko z listowym papierem, namyśliwszy się jednak, poszła do kuchni i posłała służącą po zwykły arkusz papieru. Dostawszy go do rąk, wróciła do swego