sobie obiad do swego pokoju. Nie mówiła prawie nic i z nikim, chodziła tylko ponura i zamyślona. Miała jedną jedyną chwilę ożywienia, nad wieczorem, wtedy, gdy przynoszono gazetę, drukującą powieść Borna. Czytała a potem, ukrywszy twarz w dłoniach, siedziała nieporuszona.
Czuła, iż jej dusza zapada w cień.
Nagle jednego poranka zbudziła się, jakby dotknięta niewidzialną dłonią.
Otworzyła oczy i dostrzegła jakiś przedmiot, planujący w przestrzeni. Rozszerzyła źrenice i serce w niej zamarło.
W szarem świetle dżdżystego, jesiennego poranka najwyraźniej ujrzała ową głowę samobójczyni, matki Siennickiego, która się jej objawiła tam, w Białej Wsi, podczas nocy balowej. Tylko tu widmo to było wyraźniejsze, dokładniej zarysowane a w ciemnych plamach oczodołów najwyraźniej można było rozróżnić krwią nabiegłe i wysadzone na wierzch źrenice. Szyja okręcona była siwym warkoczem, który snuł się za tą głową, jak wąż z rozszczepionym w skręconym pukle ogonem.
Helena okryła się cała zimnym potem.
Widzenie to trwało dość krótko, lecz Helenie zdawało się, iż całe wieki przesunęły się nad jej głową. Wreszcie mara rozpłynęła się w przestrzeni.
Helena leżała długo zupełnie przytomna, milcząca, z oczyma wciąż otwartemi, tak jakby pragnęła ponowienia się halucynacyi. Służącej, która przyniosła jej herbatę, odpowiedziała monosylabami i leżała tak wciąż na wznak, jak martwa, przerażona i zgrozą zdjęta.
Około dwunastej odezwał się dzwonek w przedpokoju. Za chwilę weszła do pokoju służąca, niosąc w ręku bilet wizytowy.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/462
Ta strona została skorygowana.