— Proszę pani, ten pan bardzo prosi, aby go pani przyjęła choć na chwilę!
Helena, nie poruszając się, spytała:
— Umiesz czytać?
— Umiem.
— Przeczytaj, kto to?
— Julian Siennicki!
Helena nie poruszyła się nawet.
Od kilku chwil czuła, wiedziała że Siennicki jest w pobliżu.
— Powiedz mu, że jestem chora — wyrzekła monotonnym głosem — i jeśli jeszcze raz przyjdzie, pamiętaj, że mnie nigdy dla niego niema w domu!...
Służąca wyszła.
Helena prawie bez oddechu leżała i doznała uczucia ulgi, gdy usłyszała zamykające się za Siennickim drzwi wchodowe.
Po obiedzie, zwlokła się z łóżka i krążyć po mieszkaniu zaczęła.
Weszła do gabinetu męża i jakiś lśniący przedmiot, leżący na sofie, uderzył jej oczy.
Były to klucze od biurka i szafy, w której Świeżawski chował swoje odzienie.
Helena machinalnie sięgnęła po te klucze.
Chciała koniecznie, za jaką bądź cenę oderwać myśl od owego widma, którego wspomnienie wpiło się poprostu w jej mózg i źrenice.
Bez najmniejszego skrupułu otworzyła główną szufladę biurka i zaczęła delikatnie przeglądać przepełniające ją papiery. Znalazła kilka bilecików, nakreślonych kobiecem pismem, wzruszyła ramionami i rzuciła je na dawne miejsce. Nagle drgnęła. Z pod stosu innych papierów wyciągnęła pęk weksli; przewracając je i czytając podpisy, spostrzegła na jednym z nich nazwisko Borna.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/463
Ta strona została skorygowana.